Tragiczne doniesienia. Nie żyje mężczyzna zarażony Salmonellą w ośrodku wczasowym
Zmarł pracownik ośrodka wczasowego w Pogorzelicy, w którym w połowie czerwca br. doszło do masowego zatrucie pokarmowego. Według informacji Gazety Wyborczej, mężczyzna wydawał kuracjuszom posiłki, jadł to samo, co oni i z powodu zatrucia był hospitalizowany.
16 czerwca doszło do masowego zatrucia pokarmowego w jednym z ośrodków wczasowych w Pogorzelicy. Informowaliśmy o tym w artykule: Masowe zatrucie pokarmowe w ośrodku wczasowym
Jak się później okazało, przyczyną zatrucia była Salmonella. Łączna liczba chorych wyniosła 122 osoby. Byli to zarówno kuracjusze, jak i personel ośrodka. W sumie 8 osób było hospitalizowanych. Z nieoficjalnych ustaleń wynika, że bakteria znajdowała się w pierogach z mięsem.
W środę Gazeta Wyborcza poinformowała, że zmarł pracownik ośrodka wczasowego, w którym doszło do zatrucia. Mężczyzna miał wydawać kuracjuszom posiłki, jadł to samo, co oni i z powodu zatrucia także był hospitalizowany.
Prok. Piotr Wieczorkiewicz przekazał w rozmowie z GW, że prokuratura prowadzi w tej sprawie odrębne postępowanie. - Przeprowadzona zostanie sekcja zwłok zmarłej osoby. Jeśli potwierdzi się, że przyczyną zgonu było zatrucie, obie te sprawy będą prowadzone łącznie. Kluczowa jest opinia biegłych – powiedział prokurator.
Według rozmówcy Gazety Wyborczej – pana Ryszarda – ludzie słaniali się na nogach. - Na miejscu ludzie z sanepidu kazali wczasowiczom pobierać wymazy, ale niektórzy nie mieli na to siły, bo półprzytomni leżeli w łóżkach. Ratownicy medyczni podawali nam kroplówki. Nie mieli stojaków, więc nie było ich gdzie powiesić, zaczepiali te kroplówki na wieszakach, telewizorach, klamkach od okien – opowiada rozmówca GW.
Czytaj również: Karetki już nie wyrabiają! Strażacy ruszyli na pomoc
Pan Ryszard mówi, że od razu po przyjeździe kuracjuszom podano kolację. Niestety, wtedy się wszystko zaczęło.
- Byliśmy głodni, od razu dali nam kolację. Pierogi z mięsnym farszem i różne rzeczy na zimno. Zjadłem tylko trzy pierogi, bo się rozpadały. Potem w pokoju wypiłem ćwiartkę wódki i pewnie to mnie uratowało. To znaczy, czułem się bardzo źle, miałem biegunkę i wymioty, ale z innymi było gorzej. Nasz przyjaciel zasłabł, przewrócił się i leżał we własnych odchodach – opowiada pan Ryszard.
Turnus został przerwany. - Na koniec od organizatora wczasów dostaliśmy oświadczenie, że to nie ich wina – mówi pan Ryszard. Poszkodowanym nie zwrócono też pieniędzy.
Gazeta Wyborcza poinformowała również, że pracownik ośrodka, który zmarł, zjadł najwięcej pierogów. Później zmagał się z wysoką temperaturą i od razu był w ciężkim stanie.
Komentarze (0)
Poznaj opinie mieszkańców.
Dodaj komentarz. Pamiętaj! Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!