Naszym celem jest zachęcić darczyńców do wsparcia tej pięknej inicjatywy
Z ekipą Prudenter Team w składzie Ewa i Mariusz Kuklińscy, rozmawiamy o wyprawie Złombol 2023.
- Zacznijmy od wyjaśnienia kwestii finansowych. Ile kosztuje wpisowe do udziału w rajdzie Złombol?
- Jako załoga musimy wpłacić tzw. startowe, czyli ponad 300 złotych. Z tej kwoty pokrywany jest start i drobne upominki jak, chociażby dyplom po dojechaniu do mety. Oprócz tego każda drużyna przed startem musi wykazać, że z jej akcji wpłynęło na konto fundacji 2800 złotych. To są pieniądze, które w całości trafiają do domów dziecka w całej Polsce. My musimy zachęcić darczyńców do wpłat, a w zamian za to udostępniamy miejsce reklamowe na naszym samochodzie. Gdy ta kwota wpłynie na konto zbiórkowe z naszego zgłoszenia, to przed startem jest to weryfikowane przez aplikację i wówczas dostajemy nalepki startowe i możemy ruszać.
- Wspomnieliście, że cała kwota ze zbiórki trafia do domów dziecka. Na co te pieniądze konkretnie zostaną przeznaczone?
- Nadzór nad tą akcją sprawuje Fundacja Nasz Śląsk. Cała zebrana suma idzie na domy dziecka w Polsce. Organizatorzy najpierw zbierają zapotrzebowanie od domów dziecka, a później przez cały rok trwa realizacja tego zapotrzebowania. Zakupowane są m.in. aparaty ortodontyczne, play station, komputery, rowery, kursy prawa jazdy, kurs zawodowe, żeby te dzieci opuszczając dom dziecka miały już jakieś umiejętności i zasoby. To nie są tylko materialne rzeczy, ale również takie, dzięki którym te dzieci mogą się rozwinąć.
- Powiedzcie, jak zaczęła się wasza przygoda ze Złombolem?
- Piąta edycja tej imprezy, a więc wyjazd do Istambułu, była przełomowa, wystartowało w niej wówczas ponad 100 ekip i impreza zyskała rozgłos, rozpisywały się o tym media no i to zauważyliśmy. Padło postanowienie, że za rok wezmę tym rajdzie udział. Szukałem przez rok samochodu i kupiłem w Piotrkowie Trybunalskim dużego fiata za 900 złotych. Wtedy był taki wymóg, że samochód nie może kosztować więcej niż 1000 złotych.
- Rozumiem, że zatem są konkretne wytyczne w zakresie rodzajów samochodów, które mogą wystartować w tym rajdzie?
- Tak. W rajdzie mogą startować tylko samochody komunistycznej produkcji lub komunistycznej myśli technologicznej. Mogą to być Polonezy i maluchy, które nie zostały wyprodukowane w czasach komunizmy, ale musiała być zachowana ciągłość produkcji modelu. Nie może na przykład być to już Daewoo czy Cinquecento. Muszą to być auta z dawnego bloku wschodniego, np. z Niemiec Trabanty, Wartburgi, Barkasy, wszystkie polskie samochody komunistyczne, z Czech wszystkie Skody 120, 130, 105, starsze, Octavię wyprodukowaną w latach 60-tych, Favoritki, rumuńskie Dacie, mogą też jechać terenowe auta jak np. Aro oraz motocykle z bloku wschodniego.
- To będzie wasz kolejny Złombol. Gdzie do tej pory dojechaliście?
- Nasz debiut to była Szkocja, a celem jezioro Loch Ness, a później Grecja Archaia Olimpia, Hiszpania Lloret de Mar, Alpy i Passo dello Stelvio - jeden z najpiękniejszych wyjazdów, bo wdrapywaliśmy się Fiatem na wysokość 2760 metrów, zajęło nam to cały dzień, rozleciał się gaźnik od ciśnienia powietrza, ale na pierwszym bieg się wspięliśmy, trasa widokowo była przepiękna. Później był wyjazd na Sycylię, drugi raz do Grecji, kolejny raz do Turcji i w tamtym roku Albania.
- Jak auto za 900 złotych znosi trudy podróży no i przede wszystkim jak wy sobie radzicie?
- Jest ciężko. W tym samochodzie nie ma klimatyzacji, jak byliśmy w Turcji, mieliśmy temperatury ponad 50 stopni Celsjusza w samochodzie, robiliśmy sobie okłady na głowę z mokrych ścierek, zatrzymywaliśmy się co stację benzynową, by kupić małą butelkę zimnej wody, bo jak kupiliśmy dużą butelkę i nie wypiliśmy jej w 10 minut, to za moment była gorąca i nie dało się jej pić. Auto piszczało, skrzypiało, każde koło miało inny dźwięk.
- Jaki to auto ma przebieg?
- Fiat ma ok. 160 tysięcy przebiegu, ja sam zrobiłem około 100 tysięcy.
- Czy na takim rajdzie macie jakieś limity czasowe na dotarcie do mety?
- Najczęściej jest to pięć dni, my się nie ścigamy, ale zawsze staramy się w limicie dotrzeć do mety. Chcemy również po drodze zwiedzić najwięcej, ile się da. Na końcu na mecie mamy imprezę i tam dostajemy pamiątkowy dyplom. A więc wydajemy mnóstwo pieniędzy na wpisowe, przygotowanie auta, na paliwo, na noclegi, wszystko po to, by na koniec dostać dyplom, ale przede wszystkim naszym celem jest zachęcić darczyńców do wsparcia tej fajnej idei pomocy dzieciom. Ten rajd to niesamowita przygoda, widzimy mnóstwo rzeczy, których nie zobaczylibyśmy na wycieczkach zorganizowanych.
- A jaki będzie tegoroczny Złombol?
- Tegoroczna trasa jest trudna, dlatego że jest długa. To dla nas najdłuższa wyprawa. Najpierw musimy pojechać do Chorzowa na start, później będziemy mieli 3200 km do pokonania w jedną stronę do Portugalii. Później wracając, chcemy przejechać wybrzeżem Portugalii i Hiszpanii więc normalnie Złombol zamykał się w 2 tygodnie i 6-7 tysięcy kilometrów. Teraz będzie 9-10 tysięcy kilometrów. Więc już zaczynamy przygotowywać auto. Musimy w nim przejrzeć wszystko przed taką wyprawą. Dla nas wyzwaniem będą kilometry i temperatury.
- Czego Wam życzyć przed wyprawą?
- Żeby nam się samochód nie rozkraczył, ale przede wszystkim, żeby nie stało się nic poważniejszego np. jakiś wypadek. Jeśli coś się dzieje z autem, to mamy pół bagażnika części i potrafię większość naprawić, bierzemy książkę i wg książki naprawiamy. To są auta, które da się samemu naprawić, jak się nie da, to się zadzwoni do kogoś, kto się zna i nawet przez wideorozmowę można wiele zrobić. Poza tym często ekipy pomagają sobie nawzajem przy naprawach, pożyczają części samochodowe. Dzięki takim rajdom można co roku poznać świetnych ludzi. Zawiązują się znajomości i przyjaźnie.
Komentarze (0)
Poznaj opinie mieszkańców.
Dodaj komentarz. Pamiętaj! Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!