Zmowa milczenia wciąż trwa. Matka zaginionego błaga o ujawnienie prawdy
To jedna z największych zagadek ostatnich dekad na naszym terenie. Zaginieni przed laty 14-latkowie – Andrzej Ziemniak i Łukasz Sas – wciąż nie zostali odnalezieni, a żadna z teorii, które powstawały na przestrzeni lat, nie została potwierdzona. Kiedy wreszcie poznamy odpowiedź?
Ucieczka z ośrodka?
Mamy marzec 1999 roku, zbliżają się święta wielkanocne. Ówczesny wychowanek Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Rewalu Andrzej Ziemniak pisze do swojej mamy list o następującej treści: „Cześć, mamo! Na początku tego listu serdecznie was pozdrawiam i chciałbym wam powiedzieć, że się dobrze czuję. Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet. Mamo, przyjedź po mnie na jajko, bo ja tu nie chcę być. Na tym kończę ten krótki list. Pa… odpisz, mamo”. Były to ostatnie słowa, które Andrzej Ziemniak skierował na papierze do swojej mamy.
31 marca 1999 roku Andrzej Ziemniak wraz z innym wychowankiem Łukaszem Sasem mieli uciec z ośrodka. Wielkanoc przypadała wówczas 4 kwietnia, zatem prośba Andrzeja, by zabrać go do domu, nie zdążyła się spełnić.
O zaginięciu Andrzeja jego matka dowiedziała się przypadkowo. Gdy chciała zabrać syna do domu na święta, otrzymała w odpowiedzi, że chłopiec „ma karę”. Następnego dnia Wiesława Ziemniak została poinformowana o ucieczce syna i jego kolegi z ośrodka wychowawczego. Z kolei Dorota Bubel – matka Łukasza Sasa – otrzymała informację, że jej syn zostaje skreślony z ewidencji ośrodka ze względu na 60-dniową nieobecność.
Hipotezy dotyczące zaginięcia chłopców
Istnieje kilka teorii mówiących o tym, co stało się z chłopcami. Według jednej z nich Andrzej i Łukasz mieli dostać się do Szwecji. Inna, że mogli paść ofiarą mafii pedofilskiej, a jeszcze inna, że mogli utopić się w pobliskich bagnach. W te przypuszczenia nie wierzy jednak matka Andrzeja – Wiesława Ziemniak. Tę hipotezę odrzuciło także kilku jasnowidzów. Jeden z nich przekazał matce Andrzeja, że jej syn nie żyje. To samo miało potwierdzić dwóch kolejnych jasnowidzów. Wszyscy stwierdzili, że ciało chłopca zostało zakopane na terenie rewalskiego ośrodka.
Wykopane kości i ubrania. Czy należą do zaginionych?
Pod koniec maja 2020 roku na terenie ośrodka rozpoczęło się przeszukiwanie terenu za pomocą koparki. Akcja była prowadzona przez Stowarzyszenie „Przystań Nadzieja”. Członkowie stowarzyszenia byli na miejscu również w 2019 roku, jednak to właśnie rok później odkryto ważne poszlaki.
Przekopywany za pomocą koparki teren był wcześniej badany za pomocą georadaru. Wówczas na głębokości około 2 metrów znaleziono kości oraz niebieski sweter, który od razu został rozpoznany przez matkę Andrzeja.
Ponadto członkowie stowarzyszenia odkryli też zakopaną studnię, o której nikt nie wiedział, bo nie była ujęta na planach. Odkopując studnię, znaleziono kolejne kości oraz spodnie. Ubranie było w takim stanie, że obecna przy poszukiwaniach matka zaginionego Andrzeja Ziemniaka nie rozpoznała spodni. Być może należały do drugiego z zaginionych 14-latków.
- To były bardzo intensywne dni poszukiwań i sprawdzania terenu. Znaleźliśmy wiele kości. Nie jesteśmy antropologami, dlatego nie możemy stwierdzić, czy kości są ludzkie. Natomiast najważniejszym dowodem jest znaleziony sweter, który rozpoznaje matka zaginionego Andrzeja Ziemniaka. Na pamiątkowym zdjęciu, które posiada, chłopiec ubrany jest właśnie w ten sweter – podsumował poszukiwania Marek Szwedowski ze Stowarzyszenia „Przystań Nadzieja”.
Zaskakujący wynik badań
Wydobyte z ziemi kości i odzież zostały przekazane do badania antropologicznego, a sprawę przejęło tzw. Archiwum X, czyli specjalny wydział Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Jak jednak wykazały badania – zarówno sweter, jak i szczątki – nie należały do Andrzeja. Rodzina jest jednak przekonana, że sweter należy do zaginionego chłopca.
Kolejne próby rozwiązania zagadki sprzed lat
Sprawą zajęli się również dziennikarze programu „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie…”. Program ten pomaga w poszukiwaniu osób zaginionych. W jednym z odcinków reporterzy zajęli się sprawą zaginionych nastolatków z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Rewalu. Udało im się dotrzeć do ówczesnych wychowanków, którzy przedstawili kolejne, makabryczne fakty – w ośrodku dochodziło do gwałtów i wykorzystywania seksualnego.
Jedna z hipotez zakłada, że Andrzej Ziemniak mógł być świadkiem właśnie takiej sytuacji z udziałem starszego kolegi. Z rozmów, jakie przeprowadzili dziennikarze programu, wynika, że Łukasz Sas był już ofiarą molestowania jeszcze przed trafieniem do ośrodka.
- To było najgorsze piekło, które sąd mógł zrobić chłopakom. Bo to było piekło. Ja miałem złamaną rękę i nogę w dwóch miejscach, bo stanąłem w obronie jednego chłopaka, to cały ośrodek mnie skopał. Bo takich, jak mówił kierownik, że takich kiepściuchów się nie broni. Byli wychowawcy, którzy się znęcali. Oni bili, czym popadnie – opowiada anonimowo w programie jeden z wychowanków.
- Dyrektor był katem. Nie raz widziałem, jak kogoś skatował, sam byłem skatowany. […] Był zdolny do wszystkiego i tak myślę, że mogło dojść do jakiegoś wypadku przy pobiciu. […] Po próbie ucieczki zawsze byliśmy goleni na łyso, żebyśmy byli rozpoznawalni przy następnej ucieczce. I ubierano nas w piżamy. Całą dobę trzeba było chodzić w piżamie – wspomina kolejny mężczyzna, który przebywał w ośrodku w tamtych latach.
Tajemnicze zaginięcie wciąż nie zostało wyjaśnione. Prokuratura również nie wszczęła śledztwa w tej sprawie. Mimo to, matki chłopców do końca wierzą, że prawda wyjdzie w końcu na jaw.
Dramatyczne wołanie o pomoc
Zmowa milczenia trwa. Sprawa sprzed dwudziestu lat wciąż nie została wyjaśniona, gdyż osoby odpowiedzialne za piekło w ośrodku nie chcą ujawnić prawdy. Czy skrywanie faktów kosztem cierpienia rodziny zaginionych chłopców ma sens?
Wiesława Ziemniak po raz kolejny prosi o pomoc. Zwraca się do każdego wychowawcy, a także wychowanków, którzy przebywali w ośrodku w 1999 roku, aby ci ujawnili prawdę. Każda kolejna informacja może być kluczowa dla sprawy. Zagadka sprzed lat wreszcie musi zostać rozwiązana.
Komentarze (6)
Poznaj opinie mieszkańców.
Dodaj komentarz. Pamiętaj! Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!
Dociekliwy
odpowiedzA jak tak sobie myślę i myślę!!! Do cholery jasnej dlaczego wyjasnienie tej strasznej tragedii ciągnie się jak flaki w oleju? Do diaska , przecież pracujący w tym ośrodku jeszcze żyją!!!!!Czyżby ktoś ich szantażuje! Jakże łatwo sprawdzić z imienia i nazwiska, ⁰pracowników , którzy.tam.pracowali!!!!! A urzędnicy gminni ? Również sprawdzić, kto wówczas już tam " rządził " i zasiadał tam w tych "gminnych" ławach. Sprawdzić od 1998 roku i wcześniej!!!!!!!!!!! Za dupska i na przesłuchanie! Może wszystkim wróci PAMIĘĆ i zaczną w końcu coś sypać!
Odpowiedz. Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!
L
odpowiedzPoczytność, wierszówka, rozumiem ale żerowanie na tragedii to przesada. Nazwiska "katów" do prokuratury, przecież są świadkowie znęcania się nad podopiecznymi "aniołkami". Tu niech się redakcja wykaże.
Odpowiedz. Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!
jank z zs
odpowiedzsłuchaj cie sam siedziałem z w tym ośrodku i tak jest każdego dnia w tym osordku chodz w sumie deryktor sie zmienił to i tak nie jest lepoiej sam doswiadczyłem nie których dośwaidczeń i sam uciekałem sam pomagał przy oczyszczeinu terenu pamietam w tedy ten pan z fubdacji przyjechał pamietam rodzine przy ognisku w nocy bradzo wam wspólczuje myślałem ze wkoncu sie to rozwiąze eh wyrazy wspólczucia <3
Odpowiedz. Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!
janek
odpowiedz>dziennikarstwo >powoływanie się na jasnowidzów XD
Odpowiedz. Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!
janek zs
chłopie wisz wogóe co robi w osrdku jak byli jasnowidze i inni jak nie to nie pisz gupot
Do janka
Janek, debilu a na co w takiej sytuacji mają się powoływać? Jak wszystkie sposoby poległy, pisowski trolu