„Spier… frajerze jeb…” i pościg z siekierą. Historie naszych ratowników szokują
Wyzwiska, przemoc i agresja ze strony pacjentów to niestety chleb powszedni ratowników medycznych, także na naszym terenie. Reporter SUPERPORTALU24 rozmawiał z ratownikami służącymi na co dzień w powiecie gryfickim. W niektóre opowieści aż trudno uwierzyć…
25 stycznia w Siedlcach doszło do tragedii, która wstrząsnęła nie tylko środowiskiem medycznym, ale całą Polską. 62-letni ratownik został ugodzony nożem w czasie interwencji i w wyniku poniesionych ran zmarł.
Niestety, wyzwiska, przemoc i agresja ze strony pacjentów to niemalże codzienność tego zawodu. Nasz reporter rozmawiał z ratownikami medycznymi służącymi w gryfickiej fili WSPR – Arturem Wójcikiem, Michałem Gąbińskim i Tomaszem Ziernickim.
- Ataki słowne, wyzwiska w naszym kierunku zdarzają się bardzo często, zwłaszcza od pacjentów pod wpływem alkoholu i środków psychoaktywnych – mówi Artur Wójcik. – Jedna z pacjentek została skazana przez sąd, ponieważ podczas interwencji obraziła mnie w sposób wulgarny. Powiedziała: „Spier… frajerze jeb…”. Nie odpuściłem tego tematu – opowiada ratownik medyczny.
Nasz rozmówca wyjaśnia, że do niektórych osób pogotowie jeździ regularnie, a ratownicy zazwyczaj wiedzą, czego się spodziewać. Niekiedy dysponowana jest również policja. Niestety, nie zawsze się to dzieje, a jeśli już pojawia się sytuacja zagrożenia życia ratowników, to muszą oni jeszcze zaczekać, aż wsparcie przyjedzie.
- Kolejny przykład agresywnego pacjenta to młody mężczyzna pod wpływem alkoholu, który rzucił się na mnie podczas interwencji. Nie wiem, jak to zrobiłem, ale tego pacjenta objąłem i upadłem z nim na podłogę. Razem z kolegą udało nam się go obezwładnić – kontynuuje ratownik medyczny z Gryfic.
Artur Wójcik także zgłosił tę sprawę do sądu. Zmartwiło go jednak działanie sędziego, który chciał złagodzić karę napastnikowi karę, tłumacząc, że jest on młody, a uderzenie nie było mocne.
- Szkolenie z samoobrony nic nie zmieni. My nie jesteśmy sportowcami i nie wyćwiczymy nagle okazałej tężyzny fizycznej. Potrzebne są nam narzędzia obrony. Moim zdaniem najbezpieczniejszym środkiem byłby gaz pieprzowy – uważa ratownik.
W ubiegłym roku do ataku na ratownika medycznego doszło również na terenie naszego powiatu. Został on pobity przez jednego z pacjentów podczas interwencji na trasie Gryfice-Płoty. - Nasz kolega nie chce publicznie o tym rozmawiać, bo jest to dla niego bardzo trudne. Obecnie toczy się proces w tej sprawie – tłumaczy Artur Wójcik.
Ratownik Michał Gąbiński uważa, że sądy są w tych sprawach zbyt pobłażliwe. Nawiązał też do historii Artura Wójcika, kiedy sędzia chciał złagodzić wyrok napastnikowi. - Młody człowiek ma mieć odpuszczone? A później w wieku 60 lat zamorduje tego ratownika. Tak jak to miało miejsce w Siedlcach – mówi ratownik.
Nasz kolejny rozmówca odniósł się też do przycisku „POMOC”, którzy mają ratownicy na swoim służbowym tablecie. Wyjaśnia, że w przypadku dłuższego naciśnięcia dyspozytor dostaje informację o zagrożeniu. Nie wysyła jednak od razu pomocy, bo najpierw kontaktuje się z ratownikami. - Niestety może dziać się tak, że nie będziemy mieli możliwości odebrania tego telefonu. Ta pomoc powinna być wysyłana od razu – zaznacza Michał Gąbiński.
Niebezpieczne sytuacje podczas dyżurów miał również ratownik Tomasz Ziernicki. Przed laty musiał pauzować cztery miesiące przez atak jednego z pacjentów. Zauważa też, że najwięcej „odważnych” pacjentów zdarza się w sezonie letnim.
- Mamy wówczas duży napływ osób z zewnątrz, którym wydaje się, że są anonimowe. Regularnie spotyka nas agresja słowna, ale niestety nieraz też fizyczna. Po ataku pacjenta miałem złamaną łopatkę i byłem na zwolnieniu przez cztery miesiące – opowiada ratownik.
Wspomina, że interwencja ta miała miejsce w Rewalu w jednym z domków letniskowych. Jeden z mężczyzn stracił tam przytomność, ale po dojeździe ratowników ocknął się i zaczął ubliżać im i swojej rodzinie. Gdy był już w ambulansie, rzucił się na naszego rozmówcę.
- Mężczyzna zaczął wyrywać się z noszy, kopał sprzęt i zaczął mnie uderzać. Wezwaliśmy policję, ale zanim patrol przybył na miejsce, musieliśmy tego pacjenta przytrzymywać, żeby dalej nas nie atakował – mówi Tomasz Ziernicki.
Kolejną groźną sytuacją był atak rosłego mężczyzny, który rzucił się na przybyłych ratowników z siekierą.
- Gdy dojechaliśmy na miejsce zdarzenia, ten człowiek był trzymany przez swoich kolegów, ale na nasz widok dostał chyba jakiejś „supermocy”. Zrzucił z siebie tych dwóch mężczyzn, złapał siekierę i zaczął biec w naszą stronę – opowiada nasz rozmówca.
Ratownicy uciekli do ambulansu i zamknęli się. Nie wiedząc, co dalej, postanowili włączyć sygnały świetlne i dźwiękowe. To na szczęście uspokoiło agresora. Odrzucił siekierę i pobiegł w inną stronę.
Krajowa Rada Ratowników Medycznych przedstawiła wczoraj rządzącym 12 postulatów dotyczących zmian w ich zawodzie. To m.in. podniesienie wysokości kar zasądzanych przez sądy za agresję w stosunku do ratowników medycznych; ustanowienie podmiotu, który będzie odpowiedzialny za wdrożenie procesu monitorowania spraw związanych z agresją na ratowników medycznych; a także zmiany w obszarze stosowania przymusu bezpośredniego. O tym, co wejdzie w życie, dowiemy się niebawem.
Komentarze (0)
Poznaj opinie mieszkańców.
Dodaj komentarz. Pamiętaj! Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!