Wielki przełom dzięki nauczycielce z Gryfic. Nadgodziny będą zapłacone

2025-03-14 16:47
Karol Szumny
2025-03-14 16:47

Przypadek pani Ewy, nauczycielki z Gryfic, ustalił precedens, który dotyczy nawet 719 tys. nauczycieli. Upór i walka anglistki sprawił, że cały proces zakończył się na najwyższym szczeblu – w Sądzie Najwyższym. Ten rozstrzygnął, że nauczyciele mają prawo do wynagrodzenia za nadgodziny. Dotychczas wyglądało to zgoła inaczej…

Przypadek pani Ewy (na zdjęciu), nauczycielki z Gryfic, ustalił precedens, który dotyczy nawet 719 tys. nauczycieli

Sąd Najwyższy rozstrzygnął, że nauczyciele mają prawo do wynagrodzenia za nadgodziny. Wyrok zapadł pod koniec lutego bieżącego roku. Chodzi o czas pracy ponad 40 godzin tygodniowo, m.in. na wycieczkach, zielonych szkołach, podczas zajęć opiekuńczych wykonywanych w soboty. Wyrok – dotyczący nawet 719 tys. nauczycieli – wywalczyła była nauczycielka języka angielskiego w gryfickim Liceum im. Bolesława Chrobrego.

- Po 43 latach jest to w końcu unormowanie czasu naszej pracy. Do tej pory stosowano tylko Kartę Nauczyciela, od teraz również Kodeks Pracy i te godziny nadliczbowe podczas wycieczek szkolnych, konkursów i zawodów były traktowane jako „nasza misja” tłumaczy w rozmowie z SUPERPORTALEM24 Irena Nowak, prezes Oddziału Międzygminnego Związku Nauczycielstwa Polskiego w Gryficach.

- Dla przykładu: nauczyciel wyjeżdżający na jednodniową wycieczkę. W tym dniu miałby tylko 4-6 godzin lekcyjnych, ale wyjazd jest o 7:00, a powrót o 20:00. Wówczas nauczyciel ma płacone jedynie za te 4-6 godzin. Inny przykład to wyjazd na kilkudniową wycieczkę – wtedy nauczyciel pracuje przez całą dobę, ale płaci się tylko za te „tablicowe”. Reszta jest za darmo, a to są godziny, które powinny być zapłacone.  Naszym zdaniem powinno zadbać o to państwo, to powinno być rozwiązane systemowo, a zobowiązane do tego są lokalne samorządy, na które przerzuca się coraz więcej zadań – kontynuuje Irena Nowak.

Pani Ewa w rozmowie z naszą redakcją opowiada o początkach całej tej sytuacji. Wspomina, że nakładano na nią coraz więcej obowiązków, a nie szło za tym dodatkowe wynagrodzenie. Pani Ewa powiedziała „dość”. Z uporem, przez kilkanaście lat, walczyła o swoje pieniądze.

- Przyjechałam do Gryfic z innej części Polski, gdzie pracowałam w liceum, ciesząc się szacunkiem dyrektora, nauczycieli, rodziców i uczniów. Wprawdzie zdziwiło mnie na wstępie to, że są aż trzy wakaty na stanowisku nauczyciela języka angielskiego w liceum gryfickim, lecz czujność moją uśpiła „przyjaźnie” nastawiona do mnie dyrektorka szkoły – rozpoczęła nauczycielka.

- Nie miałam wcześniej żadnych negatywnych doświadczeń z pracodawcami. Byłam kompletnie naiwna w tej materii. Jakież było moje zdumienie w liceum gryfickim, gdy nie dość że sukcesywnie nakładano na mnie ilość obowiązków przekraczającą fizyczne możliwości jednego nauczyciela, to zaczęto traktować mnie jak niewolnika bez praw należnych obywatelowi i pracownikowi w każdym cywilizowanym kraju. Pracowałam nawet do 80 godzin tygodniowo, chociaż Karta nauczyciela wyraźnie mówi, że nauczyciel nie może pracować więcej niż 40 godzin tygodniowo. To jednak nie koniec – kontynuuje pani Ewa.

- Zauważyłam, że inni nauczyciele są traktowani podobnie i w ogóle nie reagują na jawną krzywdę. Tego było już za wiele. Po pewnym czasie zrozumiałam, że im było trudniej, ponieważ oni „wrośli w ten system”, ja natomiast miałam nadal spojrzenie outsidera. W związku z zaistniałą sytuacją, szukając pomocy, zwróciłam się do prezesa Oddziału ZNP, pani Ireny Nowak. Zdziwiło mnie to, że ona wcale nie była zaskoczona moją relacją dotyczącą tej placówki oświatowej. Podobne skargi docierały do niej już wcześniej. Przynajmniej nie musiałam jej przekonywać, że mówię prawdę. Pani Irena skontaktowała mnie z prawnikiem ZNP – mówi nauczycielka z Gryfic, która postanowiła zmienić pracodawcę i zawalczyć o przepracowane godziny.

Sprawą zajął się mecenas Sylwester Pietrzycki, który od kilkunastu lat współpracuje z Oddziałem ZNP w Gryficach i ogólnie z ZNP. Jest specjalistą prawa pracy i prawa oświatowego. Reprezentował nauczycieli w ponad 100 procesach sądowych, postępowaniach administracyjnych, postępowaniach dyscyplinarnych.

- Sprawa była prawnie bardzo skomplikowana, ponieważ po pierwsze – była to bodajże pierwsza założona w Polsce sprawa sądowa nauczyciela, który domagał się wynagrodzenia za godziny nadliczbowe wynikające z Kodeksu Pracy, podczas gdy dotychczasowe wszystkie orzeczenia Sądu Najwyższego wskazywały, że do czasu pracy nauczycieli nie stosujemy Kodeksu Pracy, tylko ustawę, Karta Nauczyciela, która w ogóle nie ujmuje godzin nadliczbowych nauczycieli powyżej 40h tygodniowo. Należało więc przekonać Sąd I oraz Sąd II instancji, że przepisy Kodeksu Pracy można i należy stosować w przypadku przekroczenia tygodniowego czasu pracy nauczyciela powyżej 40 godzin – wyjaśnia Sylwester Pietrzycki.

- Po drugie – należało udowodnić, że nauczyciel przekroczył 40 godzin czasu pracy w poszczególnych tygodniach pracy, co nie jest takie oczywiste, ponieważ nauczyciele poza godzinami pensum nie ewidencjonują swojego czasu pracy, stąd bardzo obszerne postępowanie dowodowe i konieczność skorzystania przez Sąd z opinii biegłego z zakresu wynagrodzeń oraz konieczność wypracowania i przyjęcia pewnych założeń, co do czasu wykonania poszczególnych czynności i realizacji poleceń służbowych – dodaje mecenas.

26 lutego 2025 r. Sąd Najwyższy wydał precedensową uchwałę dotyczącą wynagrodzeń nauczycieli za pracę w godzinach nadliczbowych.

- W najśmielszych rozważaniach nie przyszło mi do głowy, że moja sprawa dotrze do Sądu Najwyższego po 13 latach. Udowodnienie, że przez dwa lata w gryfickim liceum pracowałam ponad 40 godzin tygodniowo w każdym tygodniu było nie lada wyzwaniem – ocenia pani Ewa.

- Ten wyrok to przełom w naszym zawodzie, czekaliśmy na niego od 2012 roku. Mamy teraz dwa akty prawne, na których może opierać się nasza praca. Czekamy obecnie na uprawomocnienie wyroku. Cieszymy się, że wreszcie ktoś się nad tym pochylił i ktoś to zrozumiał. Można powiedzieć, że Sąd Najwyższy docenił naszą ciężką pracę – dodaje Irena Nowak.

Na zakończenie nauczycielka z Gryfic chce przekazać swoim koleżankom i kolegom z pracy, że nie należy się bać upominać o swoje prawa i że bez solidarności w tym zawodzie daleko się nie zajdzie.

- Borykamy się z największym kryzysem w historii polskiej oświaty. Mam na myśli brak wsparcia rządu, niedofinansowanie samorządów łożących na nasze wynagrodzenie, niskie pensje, przepracowanie i wypalenie zawodowe nauczycieli, brak autorytetu, roszczeniowi rodzice i zagubieni we współczesnym świecie uczniowie, trudności w egzekwowaniu naszych praw itd. Jeśli nie będziemy mówić jednym głosem, nie będzie lepiej. Będzie tylko gorzej. Musimy być solidarni. Nie spodziewajmy się polepszenia naszej zawodowej sytuacji, jeśli odpowiedź na pytanie: „Czy zrobiłeś coś dla innych nauczycieli?”, brzmi: „Nie”. Wstępujmy do związków zawodowych nauczycieli, działajmy w ich szeregach i walczmy o swoje prawa. W grupie siła – podsumowuje pani Ewa.

Komentarze (0)

Poznaj opinie mieszkańców.

CZYTAJ OPINIE I KOMENTUJ PONIŻEJ

Dodaj komentarz. Pamiętaj! Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!