Radość miesza się ze świadomością dużej odpowiedzialności
Z Krzysztofem Sypieniem, przyszłym burmistrzem gminy Goleniów rozmawiamy w pierwszej części wywiadu o refleksjach po kampanii, świętowaniu zwycięstwa i aktualnych działaniach przed zaprzysiężeniem.
- Proszę podzielić się pierwszym wrażeniami i emocjami po tym, jak dowiedział się Pan o zwycięstwie w wyścigu do fotela burmistrza Goleniowa?
- Emocje były ogromne. Na początek oczekiwanie i wielka niewiadoma, a z każdą chwilą, gdy wyniki z poszczególnych komisji do nas docierały i przewaga nad moim kontrkandydatem rosła, pojawiało się co raz więcej nadziei, uśmiechu na twarzy i przekonania, że jednak mamy szanse, aby wygrać te wybory.
- Czy spodziewał się Pan zwycięstwa różnicą ponad tysiąca głosów?
- Nie spodziewałem się aż takiej różnicy. Trudno było przewidzieć, w którym kierunku nastąpi rozstrzygnięcie. Do końca nie wiedzieliśmy, którzy wyborcy okażą się bardziej zmotywowani, ilu ich będzie i jaką decyzję ostatecznie podejmą. Zakładaliśmy każdy scenariusz, wierzyliśmy w zwycięstwo i jednocześnie byliśmy przygotowani na triumf konkurenta.
- Frekwencja w drugiej turze jednak nie powalała z nóg. Niespełna 40% uprawnionych wyborców poszło do urn, by zdecydować o ostatecznym wyborze burmistrza. Czy spodziewał się Pan takiej frekwencji?
- To standardowa tendencja, że w drugiej turze zazwyczaj bierze udział mniejszy procent wyborców, aniżeli w pierwszej turze. Mieszkańcy w pierwszej turze idą oddać głos na osoby, które znają, przyjaciół lub rodzinę, a w drugiej turze mają niższą motywację, nie widząc swoich kandydatów pierwszego wyboru i rezygnują. Dobrze byłoby, gdyby frekwencja była wyższa, jednak nie mamy na to wpływu.
- Z perspektywy czasu, jaka to była dla Pana kampania?
- To był wyjątkowy czas. Kampanię wspominam wyłącznie w dobrych barwach, przede wszystkim z tego powodu, że poznałem mnóstwo świetnych ludzi, którzy zaufali mi i zdecydowali się współtworzyć „Projekt Gmina”. Jestem im bardzo wdzięczny za wiarę w sukces i pozytywną energię, która spowodowała, że to, co kilka miesięcy temu wydawało się nieprawdopodobne, stało się możliwe. Konsekwentną, sumienną pracą, zaangażowaniem, wyczuciem i wsłuchaniem się w potrzeby mieszkańców, udało się osiągnąć zamierzony cel.
- Wspomina Pan o blaskach, ale były też cienie kampanii...
- Im bliżej końca kampanii, temperatura wyborcza rosła. Gdy doszło do drugiej tury, byłem już niemal pewien, że kampania się zaostrzy. Mam na myśli pomówienia, rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji, tworzenie nieprawdopodobnych historii. Czasami niestety budziły one zażenowanie, kiedy np. słyszałem, że gdy zostanę burmistrzem, to zwolnię połowę pracowników urzędu, zamknę Teatr Brama czy wszedłem w koalicje polityczno-personalne w zamian za poparcie. Starałem się przeciwdziałać takim komunikatom, prostując pomówienia oraz przekazując informacje o moich szczerych zamiarach względem naszej gminy i jej funkcjonowania.
- Jak długo świętowaliście w wieczór wyborczy?
- Zebraliśmy się w szerokim gronie, by oczekiwać na wynik. Gdy już wiedzieliśmy o ostatecznym rozstrzygnięciu, nie ukrywam, że byliśmy szczęśliwi i świętowaliśmy do późnych godzin nocnych. Nasza radość mieszała się jednak ze świadomością tego, jak wiele zadań do wykonania staje przede mną i moim środowiskiem. Czas pomiędzy rozstrzygnięciem a zaprzysiężeniem, jest czasem intensywnej pracy, w którym skupiłem się na przygotowaniach do objęcia urzędu w dniu 7 maja. Wchodząc do magistratu, chcę być gotowy do tego, by podejmować właściwe i przemyślane decyzje. Dlatego skupiam się również na kompletowaniu kadry, na uzgodnieniach personalnych, bo oczywistą sprawą jest, że aby zarządzać gminą, potrzebuję zgranego i zaufanego zespołu ludzi.
Wkrótce druga część rozmowy, w której zapytaliśmy K. Sypienia m.in. o to, czy dalej będzie dyrygował orkiestrą Wood&Brass Band, kto obejmie stanowiska wiceburmistrza, czy przewiduje zmiany w funkcjonowaniu goleniowskiego magistratu.
Komentarze (0)
Poznaj opinie mieszkańców.
Dodaj komentarz. Pamiętaj! Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!