Od początku roku trwa proces, w którym oskarżony został radny Grzegorz Burcza. Wspomniany radny, znany jest z „niewyparzonego” języka i obserwatorzy wiedzą, że lubi powiedzieć za dużo, niejednokrotnie obrażając ludzi, mówiąc nieprawdę. Tak też było podczas jednej z sesji Rady Powiatu, gdzie radny nazwał starostę Kazimierza Sacia „patologicznym oszustem”. Jak wiadomo, „oszustwo” jest przestępstwem, więc starosta postawił radnego przed sądem, aby ten udowodnił swoje zarzuty. Radny podczas drugiej rozprawy wniósł wzajemny akt oskarżenia, w którym oskarża starostę o ciągłe poniżanie go, poprzez formułowanie kłamstw. Tyle że jak dotąd radny nie przedstawił żadnych konkretnych dowodów i najprawdopodobniej celowo przedłuża proces, wymyślając co chwilę nowych świadków. To skutecznie blokuje rozstrzygnięcie kwestii nazwania starosty „oszustem”.
Sędzia podczas dzisiejszej rozprawy w pierwszych minutach posiedzenia, apelował do radnego, aby ten, przestał dołączać do akt stosy nieistotnych pism, „wycinków gazet z 2007 r.”, bo to nie ma związku ze sprawą i nie będzie brane pod uwagę.
Radny miał dzisiaj farta, ponieważ podczas rozprawy zepsuł się komputer i Sąd nie mógł pracować. Zdążył jedynie przesłuchać jednego świadka, powołanego przez Grzegorza Burczę, który nie potwierdził teorii radnego, bo nie potrafił wskazać żadnego "oszustwa". Sprawę odroczono na wrzesień…