Był poniedziałek, (10 grudnia). Wieczór. Pani Magdalena z Nowielic była na dole w swoim mieszkaniu. Mąż w pracy, syn leżał na górze w łóżku, a córka była w łazience. Ich sąsiedzi właśnie zasiedli do wspólnej kolacji. Chwilę później wszyscy w popłochu uciekali ze swoich domów.
- Usłyszałam jakiś hałas, myślałam, że to syn przesuwa regał na kółkach. Poszłam na górę, poczułam, że śmierdzi. Zbiegam na dół, na dworze stała już sąsiadka, powiedziała, że się pali. Spojrzałam na górę, a tam na strychu było już pomarańczowo. Wszystko się paliło, a to, co słyszałam wcześniej, to były odpadające dachówki. Wróciłam do domu, zabrałam dzieci i w tym, co mieliśmy, uciekliśmy do sąsiadki – opowiada Magdalena Korzeniowska, której pożar strawił całe poddasze.
W ciągu kilkudziesięciu minut trzy z czterech zamieszkujących w budynku rodzin zostało bez dachu nad głową. W sumie 9 osób. Ogień, który pojawił się w mieszkaniu obok, rozprzestrzenił się błyskawicznie. Od palącego się komina w jednej chwili przeniósł się na dach budynku. – U nas spaliło się wszystko. Cała góra, korytarz, schody. Na dole ogień zdążył wedrzeć się do kuchni i jednego pokoju. Nie mamy nic. Nie wiemy nawet, czy z tych rzeczy, które wynieśliśmy, cokolwiek będzie nadawało się do użytku – relacjonuje Jarosław Leśniewski, któremu jako jedynemu w domu udało się zabrać dokumenty. To on jako pierwszy zauważył, że budynek się pali. To jego rodzina zaalarmowała straż pożarną.
Tej nocy nikt nie spał. Jeszcze tego samego wieczora na miejsce tragedii przybył burmistrz Trzebiatowa Józef Domański, który obiecał pomoc. Dalej wszystko potoczyło się bardzo szybko. W gminie powołano sztab kryzysowy. Pogorzelcy otrzymali pomoc finansową na zakup najpotrzebniejszych do życia rzeczy. Z pomocą ruszyli także sąsiedzi. – Dostaliśmy naprawdę bardzo dużo. Odzież, pościel, środki higieniczne – wylicza Magdalena. Kilka dni po tragedii pogorzelcy nieśmiało myślą o tym, co dalej. Chcieliby jak najszybciej zapomnieć o tym, co się stało i zacząć życie na nowo. – Na ten moment potrzebujemy tylko pieniędzy. One pozwolą nam, przede wszystkim odbudować dom. Pracodawca Jarka zobowiązał się, że da pieniądze na dach, gmina również. Tylko że dach to dopiero początek, a my nie mamy nic – mówi Anna narzeczona Jarka.
Już wiadomo, że w strawionym ogniem budynku trzeba będzie m.in. wymienić całą instalację elektryczną i hydraulikę. Ogrom prac jest bardzo duży. Pieniądze na to potrzebne jeszcze większe. Dziś z inicjatywy sołtysa i Rady Sołeckiej Nowielic ruszyła zbiórka pieniędzy. Zebrane w ten sposób środki przekazane zostaną poszkodowanym na odbudowę tego, co strawił ogień i remont tych pomieszczeń, które jakimś cudem udało się uratować. Pieniądze można wpłacać do Banku PKOBP w Trzebiatowie – nr konta: 89 1020 2821 0000 1802 0143 0529 z dopiskiem POMOC POŻAR NOWIELICE.