Łagodna zima sprawiła, że w lasach pojawia się coraz więcej osób, w poszukiwaniu poroży. Niektórym tak bardzo się spieszy, aby zarobić, że nie czekają, aż zwierzę samo zrzuci poroże. Część z nich, jak alarmuje nasz czytelnik, w tym celu posuwa się do złych praktyk.
- Byłem w lesie, by fotografować te piękne zwierzaki. Spotkałem kilka osób, które szukały rogów. Jednak nie wszyscy zachowują się należycie. Zwierzęta są przeganiane, płoszone. Ci ludzie, używają petard oraz innych urządzeń do robienia hałasu. W efekcie jelenie w amoku uciekają, otłukują się i gubią poroża – informuje naszą redakcję pan Robert, który w ostatnią niedzielę z aparatem wybrał się do lasu w okolicy Kowalewa i Radunia.
Zbieranie poroży to opłacalny biznes. W skupie za zrzut można otrzymać od kilkudziesięciu do nawet 150 złotych za kilogram. Trudno więc się dziwić, że chętnych na nie jest sporo. Samo zbieranie (poroży bez czaszki) poza terenem rezerwatów przyrody i parków narodowych nie jest zabronione. Kto jednak robi to kosztem zwierzyny, musi liczyć się z konsekwencjami, o czym stanowi art. 165 kodeksu wykroczeń „Kto w lesie, w sposób złośliwy, płoszy albo ściga, chwyta, rani lub zabija dziko żyjące zwierzę, poza czynnościami związanymi z polowaniem lub ochroną lasów, jeżeli czyn z mocy innego przepisu nie jest zagrożony karą surowszą, podlega karze grzywny albo karze nagany”.