- Marzę, żeby to się w ogóle nie stało. Marzę też, żeby być zdrowym i móc grać w piłkę – mówi Maciek w Gostynia Łobeskiego. 12-letni chłopak w sierpniu ucierpiał w pożarze nieużytków, w wyniku którego doznał oparzeń 31 procent powierzchni ciała.
- Maciek razem z kolegą i kuzynem, poszli na pole. Już po tym pożarze dowiedzieliśmy się, że z balotów słomy mieli zrobiony domek. Będąc w nim, doszło do zaprószenia ognia. Sucha słoma natychmiast zaczęła się palić, powodując poważne poparzenia. Syn doznał oparzeń podbrzusza, nóg, krocza i pośladków – opowiada pani Paulina Chrul, matka Maćka.
Zaraz po pożarze chłopak został przetransportowany do szpitala w Koszalinie. Trwała walka o zdrowie i życie 12-latka. Przeprowadzony po kilku dniach pierwszy przeszczep skóry się nie powiódł. Lekarze zdecydowali o przewiezieniu chłopaka do innego szpitala. W tym czasie jego stan zdrowia wciąż był bardzo zły. Będąc już w podszczecińskich Zdrojach Maciek musiał zmierzyć się z innym groźnym przeciwnikiem - sepsą. Gdy udało się już ją pokonać, lekarze przeprowadzili kolejne dwa przeszczepy. I tak przez siedem długich tygodni 12-latek każdego dnia i nocy walczył z ogromnym bólem. Podczas zmiany opatrunków jego cierpienie było tak ogromne, że chłopak wołał do matki, „Mamo, ja umieram”.
Dziś, po długich tygodniach spędzonych w szpitalnej sali, Maciek znowu jest w domu. Jednak walka o powrót do zdrowia trwa nadal. – Rany powoli się goją, ale do pełnego wygojenia potrzeba czasu. Z niektórych miejsc wciąż sączy się wydzielina. W czwartek jedziemy z synem do Łodzi po specjalne spodnie uciskowe. Jednak te spodnie to nie wszystko. Potrzebne są także maści. Tylko jednego dnia zużywamy ich aż osiem tubek. Do tego dochodzą jeszcze podkłady, opatrunki, gaziki, bandaże, płyny do kąpieli – wylicza w rozmowie z reporterką SuperPortalu24 pani Paulina i dodaje, że na szczęście udało się już załatwić rehabilitację. Tę Maciek rozpocznie już w poniedziałek.
Państwo Chrul robią, co mogą, by pomóc synowi. Barierę nie do przebicia stanowią jednak finanse rodziny. Po pożarze ojciec Maćka musiał zrezygnować z pracy. – Potrzebny byłem tutaj na miejscu. Codziennie jeździliśmy z żoną do szpitala, żeby być z synem. A wiadomo, jak nie ma pracy, to nie ma pieniędzy. Te, które wcześniej udało nam się odłożyć, w całości wydaliśmy na przejazdy i leki dla syna – mówi Mariusz Chrul.
Pożar wywołał u Maćka traumę. Na wspomnienie sierpniowego wypadku w oczach chłopaka pojawiają się łzy. 12-latek boi się ognia, odczuwa też strach przed polem, ale ma też marzenia. - Marzę, żeby to się w ogóle nie stało. Marzę też, żeby być zdrowym i móc grać w piłkę. Lekarz powiedział, że przez dwa lata nie będę mógł grać, ale później tak. Chciałbym też wrócić do szkoły – opowiada Maciek.
Osoby, które chciałyby pomóc Maćkowi mogą wpłacać pieniądze na specjalne subkonto na https://zrzutka.pl/8s84f8 - Pomóż zabliżnić rany Maćka.