AKCJA POSZUKIWAWCZA ZEFIRA WSTRZYMANA – CZY JACHT ISTNIAŁ NAPRAWDĘ?

Przez dwa dni służby ratowniczo-poszukiwawcze szukały zaginionego jachtu „Zefir”. Statek żaglowy miał zmierzać w kierunku wyspy Bornholm. Pierwszy, a zarazem ostatni sygnał SOS wysłano za pomocą nadajnika UKF w sobotę, około godz. 23:00. Mężczyzna nie był w stanie powiedzieć, gdzie się znajduje, nie miał też przy sobie boi lokacyjnej, ani żadnego innego urządzenia, które umożliwiłoby jego zlokalizowanie. Chwilę później sygnał się urwał.
Akcja poszukiwawcza nie przyniosła żadnego skutku. Po jachcie i żeglarzu nie było ani śladu. To spowodowało, że podjęto decyzję o zakończeniu poszukiwań „Zefira”. Jak informuje Andrzej Spica z Centrum Koordynacyjnego Morskiej Służby SAR Świnoujście dalsze prowadzenie poszukiwań jest nieuzasadnione. Szanse na przeżycie żeglarza, jeśli otrzymany sygnał SOS był w ogóle prawdziwy, są bliskie zera.
Coraz częściej mówi się o tym, że informacja o zatopionym jachcie mogła być głupim dowcipem. Nie wiadomo czy „Zefir” naprawdę istnieje i czy wypłynął w morze. Pomoc wzywano na kanale 12. służącym do kontaktu z kapitanatem podczas prośby o zgodę na wejście do portu. Prawidłowo sygnał SOS należało nadać na kanale 16. Ale nie tylko to, wzbudziło zaniepokojenie służb ratowniczo-poszukiwawczych. Jak informuje Andrzej Spica, sygnał nie miał formy wzywania pomocy, tylko zapytanie, czy ktoś mógłby mu pomóc. Żeglarz, który się zgłaszał, nawet się nie starał określić swojego położenia.
Tymczasem, służbom nie udało się odnaleźć żadnej informacji o takiej jednostce. Dlatego też, ewentualne poszukiwania „Zefira” i jego żeglarza zostaną na nowo podjęte dopiero w momencie potwierdzenia wypłynięcia jachtu z portu w Świnoujściu bądź w przypadku odnalezienia jego szczątków.