Wczoraj w gryfickim Sądzie Rejonowym ruszył proces karny, w którym w ławie oskarżonych zasiadła 29-letnia Edyta M. – matka poparzonej Nikoli z Brojc. Prokurator oskarżył kobietę o narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieudzielenie pomocy.
- Przygotowując dziecko do kąpieli, włożyła je do brodzika z gorącą wodą i naraziła na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, mając nad swoim dzieckiem obowiązek opieki – powiedział podczas pierwszej rozprawy prokurator Krzysztof Mejna.
29-latka przyznała się do zarzucanego jej czynu, tłumacząc zarazem, że to, co wydarzyło się marcowej soboty, było nieszczęśliwym wypadkiem. Kobieta przekonywała, że nie wsadziła dziecka do brodzika ze zbyt gorącą wodą. Według matki Nikola pośliznęła się i sama do niego wpadła. – Córka, wbiegając mi do łazienki, zamknęła za sobą drzwi i sama naprawdę, nie widziałam jak ona się poślizgnęła i wpadła do tego brodzika - wyjaśniała zdarzenie sprzed kilku miesięcy oskarżona.
Jednak ta wersja zdarzeń nie pokrywa się z zeznaniami, jakie kobieta złożyła podczas przesłuchania przez policję w marcu br. Wtedy Edyta M. wyznała, że to ona sama przez przypadek włożyła córkę do gorącej wody.
Oskarżona wyjaśniła także, dlaczego tak długo zwlekała z wezwaniem pomocy dla córki. – Nie wzywałam pogotowia, ponieważ stwierdziłam, że nie ma takiej potrzeby, bo nic się tak za bardzo nie działo z córką – tłumaczyła podczas wczorajszej rozprawy.
Innego zdania byli ratownicy medyczni, którzy jako pierwsi, już po wezwaniu przez matkę pogotowia, udzielili dziewczynce pomocy. – Dziecko miało poparzone pośladki oraz krocze. Były tam już rany, była zaschnięta skóra – zeznał jeden z ratowników medycznych.
Przypomnijmy. Do poparzenia doszło 4 marca br., kiedy to Edyta M. postanowiła wykąpać swoją córkę. Kobieta, przygotowując kąpiel zapomniała dolać zimnej wody do wrzątku. Choć dziewczynka doznała poparzeń, matka nie wezwała pomocy. Zrobiła to dopiero pięć dni później, bo Nikola wciąż płakała z bólu. Dziewczynka trafiła do szpitala, a matka została zatrzymana. Kiedy do tego doszło, kobieta miała ponad 2 promile alkoholu we krwi, ojczym – 1,5 promila. Kilka dni po powrocie 5-latki do domu, zapukała policja. Jak się okazało, kobieta opiekowała się 5-latką, będąc pod wpływem alkoholu. To po tym zdarzeniu, Nikola trafiła do rodziny zastępczej. Ponownie do domu wróciła pod koniec października br. Taką decyzję wydał Sąd Rodzinny w Gryficach. Według sądu Edyta M. matka zmieniła swoje nawyki, miejsce zamieszkania, zerwała z dotychczasowym środowiskiem, a terapia antyalkoholowa, której się poddała, przynosi pozytywne efekty, w związku z czym zasłużyła na kolejną szansę.