3 września 2016 roku małżeństwo przedsiębiorców z Gryfic zorganizowało dla swoich pracowników, grill kończący sezon letni. Impreza, która odbyła się w domu państwa Puszkarków zakończyła się o godz. 1:30 w nocy. Kolejnego dnia rano pan Zbigniew z przerażeniem odkrył, że kamery w ich domu zostały wyłączone. Natychmiast zbiegł do piwnicy, sprawdzić sejf z pieniędzmi. Był otwarty i zupełnie pusty. Jeszcze dzień wcześniej znajdowało się w nim 250 tys. złotych. Część z nich miała być przeznaczona na rachunki.
Przedsiębiorcy, którzy od kilku lat prowadzą hurtownię opakowań, stwierdzili, że kradzieży musiał dokonać, ktoś z ich bliskiego otoczenia. Podejrzenie padło na byłego już pracownika. Mężczyzna, kilka tygodni wcześniej, 10 sierpnia ub. r. za pośrednictwem wiadomości sms oznajmił panu Zbigniewowi, że rezygnuje z pracy.
Po zgłoszeniu kradzieży na policję ruszyło śledztwo w tej sprawie. Po wielu tygodniach nerwów, domysłów i zeznań (w tym także byłego pracownika), państwo Puszkarkowie wynajęli detektywa. Wreszcie, po przeszło dwóch miesiącach doszło do zatrzymania Dariusza N.
22-letni gryficzanin przebywał w wynajmowanym przez siebie poznańskim mieszkaniu. W lokalu znaleziono również 68 tabletek extasy oraz m.in. odzież, obuwie i inne gadżety. W czasie przesłuchań 22-latek przyznał się do kradzieży, ale nie 250 tys. złotych, a jedynie 125 tys. złotych. W sprawie narkotyków zeznał, że posiadał je do własnego użytku. I choć usłyszał zarzuty kradzieży z włamaniem i posiadania znacznej ilości narkotyków, po 48 godzinach od zatrzymania wyszedł na wolność. Według prokuratora nie było podstaw do zastosowania 3-miesięcznego aresztu. W zamian otrzymał dozór policyjny.
Co do pieniędzy, to część z nich - 85 tys. złotych udało się odzyskać. Pieniądze znajdowały się w samochodzie kolegi 22-latka. Właściciel pojazdu twierdzi, że z całą sprawą nie ma nic wspólnego. Mówi, że w momencie, kiedy zostały tam schowane, on był pod wpływem alkoholu. Co innego uważają poszkodowani. Uważają, że on musiał o tym wiedzieć. I dziwią się, dlaczego i jemu nie postawiono żadnych zarzutów.
Już w czasie trwania dozoru policyjnego, oskarżony dokonał innej kradzieży. Tym razem w Kauflandzie. Jego łupem padł alkohol o łącznej kwocie 315 złotych. Mężczyzna przyznał się do kradzieży. Inną sprawą, o której informuje pan Puszkarek jest fakt, że mając dozór, mężczyzna przez ponad dwa miesiące nie stawiał się na komendzie. Powodem miało być podjęcie przez 22-latka pracy dorywczej.
Tymczasem Puszkarkowie cały czas zbierają dowody, że Dariusz N. ukradł im 250 tys. złotych, a nie tylko tę kwotę, do której się przyznał. Jak mówią, za część ich pieniędzy 22-latek prowadził imprezowy tryb życia, kupował sobie ubrania i inne gadżety. Robił też prezenty znajomym.
Cała sprawa ciągnie się już ponad rok. Dla rodziny Puszkarków to bardzo dramatyczny, pełen napięcia i wielu niewiadomych czas. W najbliższy poniedziałek 9 października w gryfickim sądzie odbędzie się rozprawa sądowa, w której na ławie oskarżonych zasiądzie Dariusz N. Niestety, poszkodowani boją się, że zamiast sprawiedliwego wyroku, sąd w tej sprawie postąpi bardzo łagodnie.
- Chcemy, żeby otrzymał karę pięciu lat więzienia, ale po tym, co widzimy i co gdzieś tam nam zasugerowano, obawiamy się, że to będzie niewielka kara. Rok może dwa lata w dodatku w zawiasach – mówi Zbigniew Puszkarek i dodaje – to wszystko jest dziwne. To, w jaki sposób do sprawy podeszła zarówno prokuratura, jak i policja. Osobiście uważam, że były wskazania do aresztowania tego człowieka. Dziwi mnie też, dlaczego przez ponad dwa miesiące policja nie reagowała na to, że nie stawiał się na komendzie, skoro ma dozór policyjny – mówi rozgoryczony Zbigniew Puszkarek.