PREZES PRZEJĘŁA PIENIĄDZE ZEBRANE PRZEZ WOLONTARIUSZY I NIERUCHOMOŚĆ. NIE ZAMIERZA SIĘ TŁUMACZYĆ!?

Zebrania Stowarzyszenia „Parasol”, którego prezesem jest pani Marzena Loduchowska odbywają się w domu pani prezes i są tajne. Nikt z zewnątrz nie może uczestniczyć w obradach stowarzyszenia. Próba wyjaśnienia prawdopodobnych nieprawidłowości, których dopuściła się pani prezes na nic się zdaje. Loduchowska ma w nosie wyjaśnianie. Stowarzyszenie przejęło budynek po szkole podstawowej w Kłodkowie  i ma na koncie 20 tysięcy złotych zebranych podczas akcji charytatywnych.

O kłopotliwych podejrzeniach dotyczących funkcjonowania Stowarzyszenia Na Rzecz Osób Niepełnosprawnych „Parasol” informowaliśmy na koniec czerwca. Zaniepokojona wiceprezes Helena Janik i najprężniej działająca wolontariuszka stowarzyszenia Jadwiga Maczuga sygnalizowały, że pani prezes nie chce rozliczyć się z działań podejmowanych przez stowarzyszenie. Czytaj:  NIEPOKOJĄCE SYGNAŁY WOKÓŁ STOWARZYSZENIA: „PANI PREZES NIE LUBI GDY ZA DUŻO PYTAM”

Mianowicie chodzi o budynek po szkole podstawowej w Kłodkowie (gm. Trzebiatów), który stowarzyszenie dostało od gminy. Miała tam powstać specjalna szkoła dla niepełnosprawnych dzieci. Budynek ma zostać wyremontowany z funduszy europejskich. Oczywiście potrzebny jest wkład własny, dlatego zbierane były pieniądze podczas akcji charytatywnych. Akcje wymyślane były głównie przez Helenę Janik i wolontariuszkę Jadwigę Maczugę. - Robiłyśmy to we dwie, przy minimalnym wkładzie innych członków – opowiadała jeszcze w czerwcu zbulwersowana wiceprezes.  Pani prezes Marzena Loduchowska, do której zadzwonił reporter SuperPortalu24 powiedziała, że szykuje zebranie walne i dopiero po zebraniu udzieli nam komentarza. Po zebraniu próbowaliśmy skontaktować się z panią prezes przez dwa tygodnie. Za każdym razem nie odbierała, a gdy dzwoniliśmy z innego numeru rozłączała połączenie. Wnioskujemy, że pani prezes ma w nosie tłumaczenie. – W taki sam sposób traktuje nas. Na zebraniu walnym próbowaliśmy się czegoś dowiedzieć, co ze szkołą w Kłodkowie, co z pieniędzmi, które wpłacali dobroczyńcy? Pani prezes na zebraniu, które organizuje w swoim domu, a sześciu członków to jej rodzina i pracownicy niczego nam nie wyjaśniła – relacjonuje nam wiceprezes Helena Janik, która poszła tam razem z panią Maczugą i adwokatem. Pani prezes wezwała policje i kazała wyprowadzić nieproszonych gości. Ze spotkania wyszło też pięciu członków, którzy nie chcieli brać udziału w obradach prowadzonych w taki sposób. – Kiedy adwokat próbował powiedzieć, że zebranie jest nielegalne, bo niezgodne ze statutem Loduchowska (wydawałoby się wykształcona kobieta – przyp. Red.) przekrzykiwała mecenasa, co zresztą jest nagrane – mówi reporterowi Superportalu24 uczestnik tego spotkania, nazywanego zebraniem walnym.

- Nie chce uczestniczyć w prywatnym folwarku pani Loduchowskiej. Złożyłam oficjalną rezygnację z członkostwa ale to nie oznacza, że będę domagać się rozliczenia finansowego stowarzyszenia. Przede wszystkim chodzi mi o budynek w Kłodkowie, żeby powstała tam szkoła dla dobra dzieci – mówi pani Helena Janik, która próbuje wyjaśnić nieprawidłowości.

W ślad za panią Janik ze stowarzyszenia odeszły kolejne 4 osoby. To zapewne nie tak bardzo zabolało prezes Marzenę Loduchowską. Bardziej boli rezygnacja z zajęć, które Loduchowska jako terapeuta świadczy dzieciom. Po niejasnych wydarzeniach w stowarzyszeniu z zajęć zrezygnowały kolejne dwie matki. – Średnio licząc to jakieś 9 tysięcy złotych straty miesięcznie – mówi Janik.

 

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOK-U BĄDŹ ZAWSZE NA BIEŻĄCO!

Drobne ogłoszenia