Od 20 lat ratuje nasze buty. Takich, jak pan Sławomir, jest niestety coraz mniej

2024-10-25 7:50
Karol Szumny
2024-10-25 7:50

Szewc – ten zawód przechodzi powoli do lamusa. Mimo to, pan Sławomir, szewc z Trzebiatowa, w dalszym ciągu przychodzi na ratunek rozklejonym butom czy pękniętym podeszwom. O swoim fachu opowiedział w rozmowie z naszym reporterem.

ZDJĘCIE 1 z 3

25 października przypada Dzień Szewca. Z tej okazji reporter SUPERPORTALU24 porozmawiał z panem Sławomirem, który prowadzi swój zakład w Trzebiatowie. Choć jest mieszkańcem Kołobrzegu, to swoje „szewskie” miejsce znalazł właśnie tutaj.

- Szewcem jestem już od 20 lat. Tak naprawdę trudno powiedzieć, jak to się zaczęło. Miałem kolegę szewca i okazało się, że wiele osób z Trzebiatowa przywozi buty właśnie do Kołobrzegu. Stwierdziłem, że jest to nisza i po podszkoleniu się otworzyłem tutaj swój zakład – opowiada pan Sławomir.

Nasz rozmówca zaznacza, że szewców jest coraz mniej, a jeśli już są, to są to zazwyczaj osoby starsze. Tłumaczy też, że przyjeżdżają do niego mieszkańcy okolicznych miejscowości, właśnie z powodu braku takich zakładów.

Pan Sławomir dodaje również, że zawód ten jest już nieco nieopłacalny. Zauważa, że obecnie możemy sobie kupić buty jakie tylko chcemy, a wcześniej naprawa była po prostu konieczna. - Nowy but skórzany trochę kosztował, więc ludzie naprawiali – wyjaśnia.

Trzebiatowski szewc wskazuje, że największą bolączką wśród butów są fleki, czyli część zabezpieczająca obcas przed ścieraniem.

- Wynika to z tego, że zazwyczaj chodzimy z pięty. Niektórzy mocniej, niektórzy mniej. Jedna z moich klientek parę butów ma tylko na kilka wyjść i przynosi do naprawy – opowiada pan Sławomir.

A żeby but naprawić, potrzebny jest sprzęt. Nasz rozmówca wymienia, że w swoim fachu używa przede wszystkim czyszczarki, maszyny do szycia, ale też klej i różnego rodzaju gumy.

Szewc zauważa również, że najwięcej zleceń przyjmuje w okresie jesienno-zimowym. Wynika to z warunków atmosferycznych, a także od rodzaju noszonego obuwia. Mówi też, że przyjmuje coraz więcej zleceń na naprawę pasków czy torebek i tak jest u wielu szewców.

Jak w każdym zawodzie, zdarzają się nietypowe sytuacje. Szewc z Trzebiatowa również ma taką.

- Pewnego razu przyszedł do mnie mężczyzna, który stracił palce u nogi. Poprosił mnie więc o skrócenie buta. Było to nietypowe, ale zrobiłem to. W tych butach było to akurat możliwe – wspomina nasz rozmówca.

A czy pan Sławomir „klnie jak szewc”? Jak mówi, raczej mu się to nie zdarza, może w nerwowych sytuacjach. „Bez butów” też raczej nie chodzi. Ale przy okazji powiedzeń wyjaśnia nam, skąd się wziął „szewski poniedziałek”.

- Kiedyś były spółdzielnie szewskie. Jechało się wówczas to miasta wojewódzkiego, bo tam był magazyn i kupowało się towar. To było zazwyczaj w poniedziałek, dlatego wtedy zakłady były zamknięte – mówi pan Sławomir i wyjaśnia, że nie jest to związane z weekendową labą.

- Czasami jestem tu już nieco z przyzwyczajenia, ale lubię tę pracę. Można powiedzieć, że im trudniejszy but, tym więcej frajdy mi to sprawia, bo trzeba trochę nad nim pomyśleć – podsumowuje nasz rozmówca.

Komentarze (0)

Poznaj opinie mieszkańców.

CZYTAJ OPINIE I KOMENTUJ PONIŻEJ

Dodaj komentarz. Pamiętaj! Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!