„Mogliśmy tylko patrzeć, jak płonie cały dorobek naszego życia”

2024-10-31 10:35
Karol Szumny
2024-10-31 10:35

- Miałam wrażenie, że na dworze jest jakaś mgła. Mąż wyszedł na zewnątrz, a sąsiad krzyczy do niego: „Bierzcie, co możecie i uciekajcie, bo się palimy” – opowiada Marzenna Falarczyk-Przybylik, mieszkanka ulicy Łąkowej w Gryficach. Kiedy wybuchł pożar była z mężem w domu. Niestety, jej mieszkanie także będzie musiało zostać zburzone.

ZDJĘCIE 8 z 8

16 października 2024 r. w jednym z budynków mieszkalnych przy ul. Łąkowej w Gryficach wybuchł pożar. Łącznie pięć mieszkań nie nadaje się do zamieszkania, w tym mieszkanie państwa Przybylików. Gdy wybuchł pożar, byli akurat w swoim domu.

- Siedziałam w pokoju, a mąż był w kuchni. Miałam wrażenie, że na dworze jest jakaś mgła. Mąż wyszedł więc na zewnątrz sprawdzić, co się dzieje. Tam zaczął krzyczeć do niego sąsiad, żeby uciekać, bo się palimy. Zdążyłam tylko chwycić kurtkę, a mąż torbę z dokumentami – opowiada Marzenna Falarczyk-Przybylik.

- Na zewnątrz było już pełno dymu i nic już nie można było zrobić. Mogliśmy tylko patrzeć, jak to się wszystko pali, cały dorobek naszego życia – dodaje.

Mieszkanie państwa Przybylików nie nadaje się do zamieszkania głównie w wyniku zalania. Wiele sprzętów oraz mebli zostało zniszczonych, a wręcz stopionych. Uratowały się tylko dwie szafki, pościel i część sprzętu AGD. Zabudowa tarasowa spłonęła doszczętnie. Pani Marzenna wspomina również o przetworach, które robiła całe lato – niestety z nich także już nic nie zostało.

- Mąż jest tak załamany całym tym wydarzeniem, że do tej pory nie może o tym rozmawiać. Czekamy na rozmowę z psychologiem – powiedziała nasza rozmówczyni.

Obecnie Marzenna Falarczyk-Przybylik wraz z mężem Ryszardem przebywają u rodziny. W powrocie do życia sprzed pożaru można ich wesprzeć na zbiórce charytatywnej (kliknij)

Komentarze (0)

Poznaj opinie mieszkańców.

CZYTAJ OPINIE I KOMENTUJ PONIŻEJ

Dodaj komentarz. Pamiętaj! Szanujmy się, hejtowanie jest karalne!