Ktoś podpalił wózki inwalidzkie panu Tomaszowi

Pan Tomasz to 52-letni mieszkaniec Trzebiatowa, który na co dzień porusza się na wózku inwalidzkim. 6 lat temu stracił palce u stóp w prawej stopie, a 3 lata temu amputowano mu lewą nogę.

Dodatkowym utrudnieniem jest mieszkanie na 2. piętrze. Mężczyzna każdego dnia musi pokonywać schody, poruszając się o kulach i z protezą nogi.

Niespełna dwa tygodnie temu mieszkaniec dowiedział się, że jego elektryczne wózki inwalidzkie zostały spalone. Do pożaru doszło w nocy, 29 kwietnia. Pan Tomasz jest niemal pewny, że wózki zostały celowo podpalone.

- W sezonie zimowym swoje wózki trzymam u swojego kolegi przy garażu. Mam je dwa: jeden większy, by jechać nim do miasta czy kogoś odwiedzić, a drugi mniejszy, by na przykład wjechać nim do sklepu i zrobić zakupy – mówi w rozmowie z naszą redakcją Tomasz Smoliński.

- Straż pożarna przyjechała po 3 w nocy. Dwa moje wózki doszczętnie spłonęły. Stały ponad pół metra od siebie, a spaliły się oba. Jak to możliwe? – pyta z dozą ironii mieszkaniec Trzebiatowa. Dodaje, że znalazł już świadków tego pożaru i potencjalnego sprawę.

Elektryczny wózek inwalidzki, a także akcesoria do niego to niemały wydatek. Pan Tomasz zaopatrzył się ostatnio w trzy nowe akumulatory, których łączna wartość to około 6 tysięcy złotych. W planach miał również wymianę opon oraz szczotek przy silniku. Niestety pożar pokrzyżował plany.

- Jak ja mam teraz działać? Dzięki tym wózkom byłem niezależny, sam mogłem załatwić każdą sprawę czy zrobić zakupy. Teraz albo muszę prosić o pomoc córki, albo dzwonić po taksówkę, ale przecież po to były te wózki, żeby mi służyły, a nie żebym płacił teraz za taryfę – mówi poszkodowany. – Jak można wyrządzić drugiemu człowiekowi taką krzywdę… – nie dowierza mieszkaniec Trzebiatowa.

Sprawa trafiła już na policję. Pan Tomasz liczy, że uda się złapać i ukarać sprawcę.