Koronawirus w Polsce. Rodzina z Gryfic objęta kwarantanną 

Czteroosobowa rodzina z Gryfic pozostaje w kwarantannie domowej, po tym, gdy okazało się, że jedna z osób podróżowała tym samym autokarem, co zarażony koronawirusem mężczyzna z Cybinki.

Kobieta nie miała bezpośredniej styczności z zakażonym mężczyzną. Do autokaru firmy Sindbad wsiadła na stacji w Słubicach, po tym, jak opuścił go pacjent „0”. Ona sama swoją podróż zakończyła w Nowogardzie.

Gryficzanka przez pięć dni nie miała świadomości, że jechała tym samym autokarem, co zakażony koronawirusem mężczyzna. To dlatego, że początkowo media informowały, że kurs, którym podróżował mężczyzna, miał miejsce z 1 na 2 marca. Dopiero w piątek kobieta dowiedziała się, że zarażony jechał kursem z 29 lutego na 1 marca. Kobieta od razu zadzwoniła do przewoźnika, który potwierdził jej, że to był ten sam autokar.

- Jak się tylko o tym dowiedzieliśmy, zadzwoniłem do Sanepidu w Gryficach, żeby zapytać, czy w tej sytuacji powinniśmy zachować jakieś środki ostrożności. Okazało się, że zgodnie z przepisami musimy przejść 14-dniową kwarantannę domową. Mama co prawda nie miała styczności z zakażonym mężczyzna, ale autokar, do którego wsiadła, nie był poddany dezynfekcji, więc pojawiło się ryzyko zarażeniem – relacjonuje w rozmowie z dziennikarką SuperPortalu24 syn kobiety. – Od piątku przybywamy w domu. Sanepid w Gryficach jest z nami w stałym kontakcie. Cała nasza rodzina czuje się dobrze i nikomu z nas nic nie dolega. Profilaktycznie mierzymy sobie temperaturę i czekamy na koniec kwarantanny – dodaje mężczyzna.

Jak to się stało, że nazwisko gryficzanki nie pojawiło się na liście osób podróżujących autokarem z Niemiec do Elbląga? Kiedy kobieta przesiadała się w Słubicach, nikt nie wziął od niej numeru telefonu. Jak podaje elbląski Sanepid, wciąż poszukiwanych jest jeszcze dwóch pasażerów, którzy tak jak gryficzanka dosiedli się w Słubicach.