Zabójcza hodowla szczeniaków...

Przez wiele miesięcy handlował zwierzętami. Młode psy, już kilka dni po zakupie zaczynały chorować. Chwilę później, umierały. W sprawie pokrzywdzonych jest kilkadziesiąt osób. Nie wiadomo, czy psy nie trafiły do mieszkańców powiatu gryfickiego.

Bez umów i prosto z ulicy – w taki sposób przez długi czas Tomasz D. handlował zwierzętami. Większość z nich była chora. Kilka dni po zakupie, część z nich, z reguły maltańczyki, umierała w okropnych męczarniach.

Bestialski proceder handlu zwierzętami szeroko opisał portal  „Szczecinnonstop.pl”. Dziennikarz portalu Michał Kaczmarek dotarł do wielu poszkodowanych przez handlarza. Jak dotąd jest ich ponad 40. Wszystkie opowiedziane przez nich historie były przerażające. Każda wydarzyła się w ciągu ostatnich kilku tygodni.

Tak było w przypadku psa, którego w okresie między świątecznym kupiła pani Sandra. Wkrótce po zakupie, szczenię zdechło. – Szybko zaczął wymiotować, był niemrawy. Pan stwierdził, że to pewnie z tęsknoty. Pani weterynarz do której poszłam od razu powiedziała, że piesek jest chory. Kiedy próbowałam się skontaktować z Panem Tomaszem telefon był już wyłączony. Walka o życie pieska trwała, mi udało się zdobyć inny numer do tego człowieka, najpierw się wypierał, a potem przyznał, że to on. Oddał mi pieniądze, ale chciał, żebym napisała oświadczenie, że nie będę mu „robić syfu”. Sąsiedzi mówią, że od dwóch lat ten człowiek sprzedaje psy. Mój piesek nie przeżył, nie było ratunku – relacjonowała dla portalu Szczecinnonstop.pl, pani Sandra, która całą sprawę nagłośniła na Facebooku.

Nie przeżył też pierwszy pies, którego za 1000 złotych, bez spisanej umowy (podobnie jak inne osoby), od Tomasza D. kupiła pani Kamila. Szczeniak, już dzień po tym, jak trafił do nowego domu był bardzo chory. Zwierzę leżało w fekaliach. Miało zaledwie 32 stopnie Celsjusza. Właścicielka skontaktowała się z handlarzem. Ten przywiózł do jej domu nowego psa. Chorego, zabrał ze sobą. Miał go wyleczyć. Tak się nie stało. Zwierzę zdechło. Jak się okazało, drugi pies też był chory. Wymiotował i miał rozwolnienie. Nowi właściciele zabrali go do weterynarza. Rozpoczęło się leczenie. - Lekarze zrobili wszystko by przeżył piesek mówiono, że 25% masy ciała to są robaki, udało się, ale dziecko musiało być odrobaczone, ja byłam odrobaczona, a mieszkanie trzeba było odkazić – opowiadała kobieta.

O sprawie poinformowane zostało Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie. Inspektorzy spotkali się z poszkodowanymi przez Tomasza D. Przedstawiciele TOZ tworzą listę poszkodowanych. Wkrótce mają zgłosić zawiadomienie na policję.

Jak dotąd Tomasz D. jak na razie pozostaje nieuchwytny. Mężczyzna nie pojawia się w swoim domu na prawobrzeżu Szczecina. Zmienia numery telefonów bądź ich nie odbiera. Pomimo licznych prób, nie udało się ustalić, gdzie może znajdować się jego hodowla, ani też gdzie on sam przebywa. Sąsiedzi mężczyzny potwierdzają, że ten handluje szczeniakami. Nic im jednak nie wiadomo, o tym by zwierzęta były chore.

Sprawa jest rozwojowa. Nie wiadomo dokładnie, komu Tomasz D. sprzedał szczeniaki. Być może jakieś zwierzę z nielegalnej hodowli trafiło do rodzin z terenu powiatu gryfickiego. 

Całą wstrząsającą historię przeczytacie tutaj: http://szczecinnonstop.pl/index.php/2018/01/09/mordercza-hodowla-pieskow/

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOK-U BĄDŹ ZAWSZE NA BIEŻĄCO!

Drobne ogłoszenia