Marietta po wyjściu z Domu Dziecka odziedziczyła ruinę. Z pomocą ruszyli dobrzy ludzie...

- Dobrzy ludzie są i ja ich spotkałam – mówi Marietta z Gryfic. Historią życia zaledwie 18-letniej dziewczyny można by obdzielić kilka osób. Dzięki pomocy dobrych dusz dziś zaczyna nowe, lepsze życie.

18-letnia Marietta może cieszyć się tym, co dał jej los. Dziewczyna, która wiele lat spędziła w rodzinach zastępczych i domu dziecka, właśnie zaczyna nowe, dorosłe życie. Pomogli jej w tym zupełnie obcy ludzie.

Jeszcze do niedawna Marietta mieszkała w domu tymczasowym, do którego przeprowadziła się po opuszczeniu domu dziecka. We wrześniu, w smutnych okolicznościach dowiedziała się, że ma mieszkanie, w którym może zamieszkać. – Ta wiadomość bardzo mnie zaskoczyła i ucieszyła, choć zostałam o niej poinformowana w trudnym dla mnie momencie. To było mieszkanie mojej mamy, w którym po jej śmierci mieszkał jej partner. Ja nie wiedziałam, że mam do niego prawa. Dowiedziałam się, dopiero gdy odszedł wujek – opowiada Marietta.

Własne mieszkanie było dla 18-latki spełnieniem marzeń. I choć radość z jego posiadania była ogromna, to myśl o tym, w jakim jest stanie, spędzała jej sen z powiek. Nieremontowany przez lata przedzielony w pół pokój, kuchnia i łazienka nadawały się tylko do gruntownego remontu. Ilość prac i pieniędzy potrzebnych na ich przeprowadzenie były ponad możliwości uczącej się i utrzymującej z kilkuset złotowego zasiłku z PCPR dziewczyny. I gdyby nie rozmowa ze szkolną psycholog Marietta pewnie do dziś nie mogłaby w nim zamieszkać. To ona spowodowała, że lawina pomocy ruszyła.

- Za zgodą uczennicy razem z nią odwiedziłam to miejsce. Było do kompleksowego remontu – opowiada Beata Kowalska pedagog szkolny w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych im. Cz. Miłosza w Gryficach. Kobieta postanowiła działać. Z prośbą o pomoc zwróciła się do pracowników szkoły. – To, co później miało miejsce, przerosło moje skromne prośby o pomoc. Powstał swoisty projekt wsparcia Marietty oraz jej usamodzielnienia – opowiada Beata Kowalska.

Dalej wszystko potoczyło się już bardzo szybko. Dobrzy ludzie – bo tak mówi o nich Marietta, przez kilka tygodni najpierw burzyli, a następnie remontowali i wreszcie urządzili własne „M” nastolatki. W prace zaangażowało się wiele dobrych dusz. – Nie mogłem nie pomóc. Kiedy usłyszałem o Marietcie, od razu zacząłem działać. To było takie naturalne, że trzeba. Dzięki temu mogliśmy stworzyć dziewczynie lepszy start w przyszłość - mówi Paweł Ługowski, który wraz ze szkolną pielęgniarką Anną Grodzką był koordynatorem całej akcji.

Na jego apel odpowiedział współwłaściciel sklepu „Mrówka” Gryfice, który przekazał materiały potrzebne do wykonania prac, począwszy od farb, klejów, na panelach kończąc, a także częściowe wyposażenie mieszkania. – To była chwila. Jak tylko Paweł przyszedł i poprosił o pomoc, zgodziłem się. W czym tylko mogliśmy, to pomogliśmy i cieszę się bardzo, że to się udało, bo warto i należy pomagać – mówi Konrad Siemaszko.

W pomoc włączył się także Waldemar Wawrzyniak wicestarosta powiatu oraz Zygmunt Dziewguć prezes PKS Gryfice, który oddelegował do prac remontowych pracowników i przekazał wyposażenie do mieszkania Marietty. W akcję włączył się także TBS Gryfice oraz Maciej Raczyński, który przekazał wypoczynek. Tomasz Filipowicz właściciel zakładu stolarskiego przekazał blat do kuchni, Władysław Daraszkiewicz ze sklepu ABC Domu zadbał o oświetlenie mieszkania, pani Dagmara Siemaszko przekazała pralkę i lodówkę, a pani Zuzanna meble. Nie sposób nie wspomnieć szkolnych kolegów dziewczyny, którzy pomogli uprzątnąć i przygotować mieszkanie do remontu.

Dziś dzięki tym wszystkim osobom Marietta ma swój własny dom. Jej marzenie się spełniło, a ona samo może zacząć dorosłe życie. - Dobrzy ludzie są i ja ich spotkałam. Dzięki nim mam dom, za co bardzo dziękuję – mówi dziewczyna.

Mieszkanie które przejęła Marietta wymagało gruntownego remontu.

 

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOK-U BĄDŹ ZAWSZE NA BIEŻĄCO!

Drobne ogłoszenia